Właśnie się obudziłam, patrze na zegarek, jest godzina 3:15. Słyszę głosy z dworu, pewnie to nasze panie sprawdzają czy jest wszystko okej. Halo, halo, te głosy są męskie, a z nami przyjechały tylko panie, kto to w takim razie? Bardzo się boję, wkładam głowę w śpiwór i staram się o tym zapomnieć, tylko jak? Mogli by mówić trochę ciszej. O.... Amela się przebudziła, pyta mnie kto jest na dworze, razem rozmawiamy o tym szeptem. Przypomina mi się, że pokój, w którym śpimy jest podwieszany a między jego ,, ścianami" a ,,ścianami" zewnętrznymi, zupełnie z tyłu, jest mała siatka, w formie okienka za powietrze, teraz jest przykryta materiałem lecz możemy tam iść odsłonić i sprawdzić kto kręci się między naszymi namiotami. Robimy to. Musimy iść bardzo cicho, wiemy, że gdy ktoś poświeci na nasz namiot latarką, będzie widać nasz cienie. Delikatnie otwieram ,,drzwi" naszej ,,sypialni" i wychodzimy.
- O jeju, jak zimno!Hahaha.- Mówi Amela. Zdecydowanie się zgadzam, jak musi być na dworze zimno jak na tym korytarzu jest tak zimno. Biorę wodę z drugiego pokoju, pije i idziemy jak najciszej między materiałami. Dochodzimy do okienka, troszeczkę boje się je odsłonić, wspólnie patrzymy się na siebie i mówimy: raz..... dwaaaaa... i trzy! Odsłaniam, widać bardzo mało, stoi tam dwoje mężczyzn, ubrani są na czarno i mają w dłoni latarki. Co oni tu robią? Po co chodzą między naszymi namiotami z latarkami?
- Może robią nam pranka? Może to ktoś od nas?- Mówię po czym myślę czy to może być obozowicz. Amela odpowiada:
- Raczej wątpię, kto to mógł by być?
Sama nie wiem- myślę. Obserwujemy jeszcze chwilę ale obie czujemy chłód i wiemy, że zaraz pójdziemy się położyć. Nagle Amela patrząc przez okienko zrobiła duże oczy, nie wiem co ujrzała, ponieważ nie patrzyłam, okienko było zbyt małe na dwie głowy.
- Lenaaa, zobacz!- Mówi Amela. Amela odsuwa głowę, z niepewnością zbliżam oczy do siatki i widzę, pani Mania, idzie z latarką z jakimś panem w stronę tych mężczyzn. Może idzie ze swoim mężem, nie poznałyśmy go lecz wiemy, że też jest właścicielem ośrodka. Ciekawe po co?
Ojejku.. Obudziło mnie słońce, nagrzewające nasz namiot.
- Która godzina?- Pytam dziewczyn, które obudziyły się wcześniej.
- 7:45- Mówi Waleria.
Razem z Amelą patrzymy się na siebie, można zauważyć, że obie przypomniałyśmy sobie co działo się w nocy... Zaczynamy mówić o tym Walerii, jednak nie chcemy mówić wszystkim, aby inne dzieci nie musiały bać się tak jak my. Waleria słucha nas ze strachem w oczach, mówi, że mogłyśmy ją obudzić.
- O której śniadanie?- Pyta Amela.
- Chyba o 9. Tak Lena?- Odpowiada Waleria.
Zgadzam się. Amela pyta:
- Może po śniadaniu, poszłybyśmy do domu pani Mani i zwyczajnie zapytamy, co działo się w nocy? Przecież jej dom jest niedaleko.
Patrzę na Walerie, czekam aż powie, jednak to jej ciocia, więc wie czy np. nie zdenerwuje się na nas. Waleria stwierdza, że to dobry pomysł lecz musimy przemyśleć plan.
Więc tak, po śniadaniu tak jak wczoraj po kolacji, będziemy szły z naszą grupą, w stronę naszych namiotów. Naszych namiotów jest 18 i 2 domki wychowawców, pójdziemy do namiotu, po upewnieniu się, że wszyscy są w namiotach, wymkniemy się i pobiegniemy do domku pani Mani, jest tylko jeden problem.- Mówię.
Bez zatrzymania dalej mówię.- Z tego co się orientuję a oglądałam wczoraj mapkę ośrodka, recepcja a zarazem domek właścicieli, jest za laskiem a znamy nasze wczorajsze przygody.
Stwierdzamy, że ten plan jest świetny i dzisiaj nie będziemy bały się napotkanych zwierząt. Uczyłyśmy się, że lisy uciekną, podbiega tylko gdy mają wściekliznę. --Dzików i wilków tam nie ma a sarny boją się bardziej nas niż my ich- Mówi Amela.
Zwarte i gotowe idziemy z naszą grupą czyli : nasz namiot plus Klaudia, Jagoda, Oliwia, Iga, Tosia, Vanessa, Jasia i bliźniaczki Klara i Ala, idziemy na śniadanie. Wszystkie siadamy przy długim stole, natomiast nasza pani, która na imię ma Julia, idzie do stołu, z innymi paniami. Co jakiś czas w trójkę: ja, Waleria i Amela, patrzymy sobie głęboko w oczy. Powoli nasz grupa kończy jedzenie, zaraz wychodzimy ze stołówki.
Wracamy ze śniadania, jak wszyscy idziemy do swoich namiotów, pojawia się problem, Oliwia, gdy otwieramy namiot mówi :
- Hej dziewczyny, idziecie z nami grać w gorącego ziemniaka?
Najpierw, patrzymy się na siebie, później na Oliwie, w końcu Waleria, mówi:
- A co w ogóle dzisiaj robimy?
Oliwia odpowiada:
- O 11 mamy zbiórkę, idziemy na kajaki, pani przecież mówiła.
My oczywiście wiedziałyśmy ale szybko trzeba było coś powiedzieć.
- To może umówimy się po kajakach.- Mówię.
Oliwia się zgadza i idzie do swojego namiotu, dobrze, że nie spytała się czemu.
Amela stoi przed namiotem i mówi:
- Namiot 1, wszyscy w środku, namiot 2 ostatnia osoba iii wszyscy w środku.
Po kilku chwilach jak dała komunikat, wszyscy w namiotach, biegniemy w stronę lasku, musimy być ostrożne, pani powiedziała, że nie mamy wychodzić za ,,SŁOŃCE", tak nazywa się nasze miejsce namiotowe, w tym ośrodku. Rolę granicy, pełnią drewniane płotki, ,, w środku" mamy namioty w kółku, za nimi domki wychowawczyni a przed namiotami mini plac zabaw. My jednak musimy wyjść ze słoneczka aby przez lasek dostać się do domku Pani Mani i Pana.... No właśnie jak ma na imię? Walerii wyleciało w głowy, no trudno zapytamy się.
TO KONIEC CZĘŚCI 5 ,
JAK MYŚLISZ KTO W NOCY KRĄŻYŁ PO SŁONECZKU?